Odsmoczkowanie – czyli jak pozbyć się smoczka

 

Wiele mam ma problemy z odzwyczajeniem dziecka od używania smoczka. Największy pojawia się wtedy, gdy smoczek towarzyszy dziecku non stop, prawie przez całą dobę. Do zasypiania, po przebudzeniu, podczas zabawy i do uspokojenia. Wtedy maluch bardzo odczuwa brak swojego dotychczasowego „przyjaciela”.

Z moich obserwacji, przeprowadzonych wśród licznych znajomych z dziećmi w wieku mojej córeczki, wynika, że ze smoczka najlepiej zrezygnować ok. 10 miesiąca życia. Do tego momentu, mimo, że ssanie jest już tylko przyzwyczajeniem, malec nie potrafi jeszcze wyartykułować potrzeby otrzymania smoczka. Z upływem tygodni dziecko staje się bardziej rozumne, kojarzy też fakt posiadania przedmiotu na własność. W połączeniu z przyzwyczajeniem daje to ciężki do przeskoczenia temat. Z biegiem czasu jest coraz trudniej. Z 2-letnim malcem proces odsmoczkowania może przebiegać o tyle gorzej, że właśnie w tym wieku przechodzi tzw. „bunt dwulatka”. Jest to czas trudny dla rodziców, ale najbardziej dla samego dziecka. W tym okresie u dziecka buduje się poczucie własnego „ja”, wykształca się tez mechanizm rozpoznawania własnych emocji, co często skutkuje frustracją rodziców. Czytaj dalej

Smoczek – wróg czy przyjaciel dziecka?

Będąc jeszcze w ciąży obiecywałam sobie, że moja córeczka nie dostanie ode mnie smoczka uspokajającego. Wpływ na taką decyzję miała moja mama, która od zawsze powtarzała, że smoczek to zło i że bez tego sprzętu wychowała trójkę swoich dzieci. Macierzyństwo jednak sprawiło, że sama chciałam podjąć decyzje o tym co będzie dobre dla mojego dziecka.

Moje poglądy zweryfikowały upływające tygodnie w towarzystwie Maluszka. Mimo, że chciałam chronić córeczkę przed zgubnym działaniem smoczka, przed porodem zakupiłam jeden na tzw. „w razie czego”. Pierwsze dwa tygodnie z noworodkiem okazały się sielanką niezmąconą płaczem. Sara zasypiała bez problemu, nic jej nie dolegało a jej spokojne usposobienie pozwoliło mi regenerować siły. Z biegiem czasu wyciszenie się sprawiało Małej coraz więcej trudności. Kręciła się, szukała swoimi małymi usteczkami czegoś do ssania. Co rusz w buźce lądowały piąstki. Na początku myślałam, że to głód. Czytaj dalej