Smoczek – wróg czy przyjaciel dziecka?

Będąc jeszcze w ciąży obiecywałam sobie, że moja córeczka nie dostanie ode mnie smoczka uspokajającego. Wpływ na taką decyzję miała moja mama, która od zawsze powtarzała, że smoczek to zło i że bez tego sprzętu wychowała trójkę swoich dzieci. Macierzyństwo jednak sprawiło, że sama chciałam podjąć decyzje o tym co będzie dobre dla mojego dziecka.

Moje poglądy zweryfikowały upływające tygodnie w towarzystwie Maluszka. Mimo, że chciałam chronić córeczkę przed zgubnym działaniem smoczka, przed porodem zakupiłam jeden na tzw. „w razie czego”. Pierwsze dwa tygodnie z noworodkiem okazały się sielanką niezmąconą płaczem. Sara zasypiała bez problemu, nic jej nie dolegało a jej spokojne usposobienie pozwoliło mi regenerować siły. Z biegiem czasu wyciszenie się sprawiało Małej coraz więcej trudności. Kręciła się, szukała swoimi małymi usteczkami czegoś do ssania. Co rusz w buźce lądowały piąstki. Na początku myślałam, że to głód. Czytaj dalej