Czas płynie nieubłaganie a z nim samosiowy projekt. Mamy przedostatni tydzień naszych zmagań. Po ostatnim piłeczkowym szaleństwie nasze najmłodsze tak się rozbrykało, że zasuwa z szybkością rakiety i wstaje gdzie tylko uda mu się wspiąć na nóżki. Temat, który tym razem opracowywaliśmy bardzo wspomogła siostra, która z ogromną dozą cierpliwości stawiała kolejne wieże
————>>>>> PROJEKT SAMO_SIĘ <<<<<———–
Mijający temat to : Zbudowałem i zburzyłem
Od pewnego czasu, drugie imię mojego syna to DESTRUKTOR. I mówię to z ręką na sercu. Nie znałam wcześniej takiego „rodzaju” dziecka bo moja starsza latorośl do ukończenia 1,5 roku kompletnie nie przejawiała niszczycielskich zapędów Obce było mi:
- wyrzucanie wszystkiego z szuflad,
- ciągnięcie kabli,
- wyrzucanie czegokolwiek z jakichkolwiek pojemników,
- zrzucanie wszystkiego ze stołów, półek itp
Teraz wiem co to znaczy
Mój mały DESTRUKTOR w akcji (część zdjęć ze względu na konieczność ratowania mienia jak i zdrowia naszych domowników nie zostanie opublikowania )
Na pierwszy ogień wzięliśmy klocki różnego rodzaju. Drewniane, plastikowe, dla starszych i te z dźwiękiem dla najmłodszych. Siostra cierpliwie układała wieże….
by po chwili…..DESTRUKTOR wkraczał do akcji
Następnie zabraliśmy się za naszą ulubioną ostatnio zabawkę. Pudełeczka po jajkach niespodziankach. Do tego kartonik po butach,
chwilka zadumania nad zawartością i……..
trach…..wszystko ląduje na podłodze odbijając się, skacząc i wydając przy tym zabawne dźwięki.
Moje dzieciaki uwielbiają poduchy wszelkiego rodzaju, dlatego postanowiliśmy i z nich zbudować wieże Wyglądała uroczo jednak nie postała zbyt długo DESTRUKTOR postanowił, że poduchy lepeij wyglądają w rozsypce.
Na koniec moment destrukcyjnej siły małej rączki Chwilkę później na podłodze wylądował wazonik z bibułowymi kwiatkami córeczki.
Niezły mały destruktor